Młodzi dorośli trzęsą rynkiem wydawniczym. Przyglądamy się literaturze young adult

Magdalena Adamus twórczyni internetowa

krytykapolityczna.pl

MŁODZI DOROŚLI TRZĘSĄ RYNKIEM WYDAWNICZYM. PRZYGLĄDAMY SIĘ LITERATURZE YOUNG ADULT

Jeśli na widok list bestsellerów pełnych powieści młodzieżowych czujecie zagubienie, to czas nadgonić braki, bo trwający na nie boom jeszcze długo się nie skończy.

Obraz, który wiele osób najlepiej zapamiętało z zeszłorocznych Targów Książki w Krakowie, to tłumy nastoletnich czytelniczek i czytelników na stoiskach wydawnictw z literaturą młodzieżową. Zaskoczyły one zarówno organizatorów, jak i starszych gości targów, którym nazwiska obleganych przez nastolatki pisarek nic nie mówią. Zatem jeśli na widok list bestsellerów pełnych powieści młodzieżowych czujecie zagubienie, to czas nadgonić braki, bo trwający na nie boom jeszcze długo się nie skończy. Chociaż w ostatnich latach kategoria ta częściej występuje pod inną, bardziej światową nazwą – young adult (YA), czyli książki dla „młodych dorosłych”.

To określenie na polski rynek przeszczepiła ogromna liczba anglojęzycznych przekładów, ale nie jest to idealny ekwiwalent dla rodzimych „młodzieżówek”. Przede wszystkim amerykańskie kategorie wiekowe wyznacza się bardziej precyzyjnie i tym samym za docelowych czytelników young adult uznaje się osoby od 12. do 18. roku życia (podczas gdy na przykład kategoria middle grade ma trafić do dzieci od 8 do 11 lat). To czyni z YA segment, do którego można wrzucić książki z bardzo szerokiego spektrum tematów, o diametralnie odmiennych poziomach wrażliwości  – w końcu dwunastolatek będzie w nich szukać innych treści niż stojąca na progu dorosłości osiemnastolatka.

Co więcej, jego ogromna popularność sprawia, że samo określenie „young adult” stało się narzędziem marketingowym stymulującym sprzedaż. Trudno inaczej wytłumaczyć niedawną decyzję Empiku, aby tuż obok regałów z „literaturą młodzieżową” postawić osobny regał z podpisem „young adult”. Formalnie ich zawartość powinna być taka sama, ale na półki z YA trafiły pozycje najpopularniejsze w książkowych mediach społecznościowych.

Young adult to na rynku książki termin stosunkowo (nomen omen) młody, bo w takim znaczeniu, w jakim znamy go dzisiaj, pojawił się pod koniec lat 50. z inicjatywy środowiska bibliotekarskiego w Stanach Zjednoczonych. W założeniu kategoria young adult miała obejmować historie o nastolatkach mierzących się z problemami wieku dojrzewania i szukającymi własnej drogi w życiu. Podstawowy wyznacznik literatury YA był prosty – jeśli bohaterowie są w wieku nastoletnim, to jest to literatura odpowiednia dla młodzieży. Rzecz w tym, że przez kilkadziesiąt lat gatunek ten przeszedł tyle zmian, że dzisiaj ten jednoznaczny podział nie jest już taki oczywisty.

Obecny szał na literaturę young adult to nie kwestia ostatnich kilku lat. Jej rosnąca popularność trwa już na tyle długo, że nawet słowo „boom”, jako określenie na nagły i krótkotrwały trend, nie oddaje tego zjawiska. Z punktu widzenia kogoś, kto od lat przygląda się rynkowi wydawniczemu w Polsce i za granicą, obserwowanie, jak YA się rozwija i jak co kilka lat ogarnia je moda na inny motyw przewodni, jest naprawdę fascynujące.

Young adult to pole do tematycznych eksperymentów usiane, rzecz jasna, kraterami po mniejszych lub większych porażkach. Jednak historia pokazuje, że to właśnie tutaj powstają przełomowe historie, a jeśli jakiś motyw przyjmie się w YA i odniesie sukces, wkrótce rozlewa się na całą popkulturę. Łatwo ten segment odrzucić jako dziecinny, ale fakt, że jest to literatura kierowana do młodszych odbiorców, nie znaczy, że z definicji jest głupia (choć oczywiście niewypały się zdarzają, tak samo jak w powieściach dla dorosłych). Na polu kreacji świata, rozwoju bohaterów czy angażującej fabuły często w niczym nie ustępuje książkom dla starszych odbiorców.

Historia young adult mogłaby wyglądać zupełnie inaczej, gdyby w 1997 roku w księgarniach nie pojawił się Harry Potter i kamień filozoficzny. Jego sukces wypchnął literaturę dziecięcą na pierwsze strony gazet. Choć z początku docelowymi odbiorcami serii były właśnie dzieci, fakt, że czytelnicy dorastali wraz z bohaterami, sprawił, że obecnie cały siedmioksiąg zalicza się do kategorii YA.

Towarzysząca mu sensacyjna narracja o tym, że przygody młodego czarodzieja zachęciły do czytania nawet dorosłych, była zwiastunem zjawiska, które towarzyszy książkom young adult do dzisiaj. Przeprowadzone w 2012 roku badania udowodniły bowiem, że ponad połowa czytelników YA to tak naprawdę osoby powyżej 18. roku życia, a grupa w wieku 30–44 odpowiada za 28 proc. sprzedaży książek w tej kategorii.

Czego dorośli szukają w powieściach dla młodzieży? Wbrew pozorom wcale nie dziecinnych historii. Książki young adult przyciągają opowieściami o dorastaniu i budowaniu charakteru, a ten etap w życiu w pewnym sensie nigdy się nie kończy. Podczas gdy dla nastolatków będą to historie, które przeżywają na bieżąco, dorośli wracają do nich z sentymentu i wraz z bohaterami wspominają, jak intensywne było doświadczanie czegoś po raz pierwszy.

W literaturze młodzieżowej można też znaleźć wątki, które powieści dla dorosłych odrzucają jako przesłodzone i naiwne. Jeszcze do niedawna, jeśli ktoś szukał rozbudowanych wątków romantycznych w fantasy, najczęściej sięgał właśnie po young adult, ponieważ w „poważnej” fantastyce istniała tendencja, by ograniczać je do minimum.

Sukces serii o Harrym Potterze sprawił, że w księgarniach zaczęły się pojawiać kolejne opowieści o nastolatkach w magicznych światach, jak książki o Percym Jacksonie (Rick Riordan), Artemisie Fowlu (Eoin Colfer) czy seria Baśniobór (Brandon Mull). Ten cykl życiowy literackich trendów na stałe wrósł w wydawniczy krajobraz – gdy jedna seria odnosiła sukces, wkrótce pojawiały się kolejne wpisujące się w tę samą tematykę, ale żadna, bez względu na to, jak dobra by była, nie przebijała tej pierwszej popularnością.

I chociaż nie jest to zjawisko charakterystyczne wyłącznie dla książek młodzieżowych – cała literatura gatunkowa opiera się na powtarzalnych motywach, gdyż czytelnicy lubią to, co już znają – to właśnie do young adult przylgnęła łatka kategorii wtórnej, pełnej oklepanych motywów, które zawsze zdają się kopią czegoś innego.

Złośliwe przytyki do całego YA dało się zauważyć najwyraźniej, gdy nastała następna słynna moda, tym razem na romanse paranormalne, zapoczątkowana przez Zmierzch Stephanie Meyer. Kiedy półki wypełniły opowieści o nastolatkach zakochanych w wilkołakach, duchach i trytonach, młodzieżówkom zarzucano już nie tylko powtarzalność, ale też płytkość i zwykłą głupotę.

Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że częste wyszydzanie młodzieżówek brało się z tego, że ta ich odsłona nie podbijała już serc całej grupy wiekowej, ale konkretnie dziewcząt (zjawisko to analizuje na YouTubie wideoeseistka Lindsay Ellis w swoim filmie Dear Stephanie Meyer). Na szczęście czytelniczek i czytelników young adult to nie zraziło, tym bardziej że na horyzoncie czekał już kolejny fenomen: nastoletnie dystopie.

Jeśli komuś wydawało się, że ostatnie tomy Harry’ego Pottera były mroczne, a paranormalne romanse infantylne, trylogia Igrzysk śmierci Suzanne Collins o nastolatkach mordujących się na arenie i obalających reżimy musiała dać im do myślenia. Był to moment, w którym tematyka powieści YA ewidentnie rozmijała się z przyświecającą jej lata wcześniej misją – nastolatki w książkach nie mierzyły się już tylko z problemami typowymi dla swojego wieku, ale zaczęły wchodzić w buty dorosłych.

W tym samym czasie young adult rozwijało się równie prężnie poza fantastyką, a obyczajówki cieszyły się wzięciem między innymi dzięki krótkiej popularności okraszania śmiertelnych chorób słodyczą romansu (tak zwane sick lit), jak w Gwiazd naszych wina Johna Greena czy Zanim umrę Jenny Downham. Wkrótce na pierwszy plan zaczęły się wybijać historie zahaczające o tematykę rasową i tożsamościową, między innymi za sprawą książki Nienawiść, którą dajesz Angie Thomas, która dowiodła, że nastolatkowie wcale nie są za młodzi na czytanie o zamieszkach rasowych.

W ciągu kilku lat okazało się, że powieści o osobach LGBT+ albo na inny tak zwany „ważny temat” są uwielbiane przez młodych dorosłych. Na listy bestsellerów wdarły się takie tytuły jak Simon oraz inni homo sapiens Becky Albertalli, Nasz ostatni dzień Adama Silvery, I Kissed Shara Wheeler Casey McQuiston czy cieszący się powszechnym uwielbieniem komiks Heartstopper Alice Osman. Kwestie tożsamościowe i reprezentacja przestały być kontrowersją, a zamiast tego na stałe wrosły w tematykę młodzieżowych lektur i stały się w nich wręcz pożądane (co niekoniecznie idzie w parze z otwarciem się amerykańskiej branży wydawniczej na mniejszości, bo wciąż dominują w niej osoby o białym kolorze skóry).

Popularność literatury young adult widać nie tylko w księgarniach, ale również w tym, jak podsuwa ona trendy całej popkulturze, a zwłaszcza Hollywood. W kinie rozrywkowym już od wielu lat dominują adaptacje, a książki młodzieżowe, z gotową zaangażowaną fanbazą, są żyłą złota dla wytwórni filmowych. Dlatego tak często słyszy się o sprzedaży praw do zekranizowania kolejnej serii, niekiedy jeszcze przed wydaniem książki. Nie daje to gwarancji, że film czy serial rzeczywiście powstaną, ale w ten sposób producenci zabezpieczają swoje interesy przed konkurencją, a prawa kupuje się „na wszelki wypadek”, gdyby akurat dana książka stała się nowym bestsellerem.

Taka inwestycja może wytwórniom przynosić profity przez lata, bo w przypadku fantastyki bardzo rzadko zdarza się, żeby jakikolwiek nowy tytuł zakończył się na jednym tomie – w dzisiejszych realiach wydawniczych rozpisanie historii na co najmniej trylogię jest właściwie obowiązkowe. Długie serie literackie oznaczają więcej filmów i odcinków. Przykłady takich ekranizacji z ostatnich lat to m.in. seriale Cień i kość, Shadowhunters, 13 powodów i filmy takie jak Akademia dobra i zła czy Do wszystkich chłopców, których kochałam.

Obok young adult skupiającego się na kwestiach reprezentacji i tożsamości nastolatków obecnie to właśnie fantastyka święci triumfy w księgarniach. Nie są to już historie o czarodziejach trafiających do magicznych szkół, ale klasyczne epickie epopeje z rozbudowanymi światami, w których młodzież staje do walki na śmierć i życie, rządzi królestwami i rozstrzyga skomplikowane moralne dylematy.

A przy okazji poszukuje miłości, bo to właśnie fantastyczne romanse, które doczekały się już własnej nazwy – romantasy – są gorącym tematem sezonu i przedmiotem zaciętych aukcji między wydawcami, o czym można było usłyszeć na ostatnich Międzynarodowych Targach Książki we Frankfurcie w kontekście takich tytułów jak The Grimrose Girls Laury Pohl czy The Crimson Moth Kristen Ciccarelli. W Polsce wydawnictwo WeNeedYa samo używa terminu  „romantasy” w oficjalnych materiałach promocyjnych do swojej najnowszej premiery Nasze puste przysięgi Lexi Ryan.

A skoro mowa o romansach, to musi pojawić się też seks. Rzecz jasna, jeśli już pojawiają się w nim sceny miłosnych uniesień, powinny być opisane w sposób dostosowany do małoletnich odbiorców i odbiorczyń, bez rozwleczonych opisów anatomicznych szczegółów. Jednak ostatnie lata pokazują, że przez rosnącą popularność młodzieżowych romansów z bohaterami niemal dorosłymi (nie mówiąc już o sytuacjach, w których osiemnastolatka wiąże się 500-letnim elfem) granica tego, co young adult wypada, mocno się przesunęła.

W związku z tym pojawiła się propozycja utworzenia nowej kategorii wiekowej. W 2009 roku wydawnictwo St Martin’s Press po raz pierwszy użyło nazwy new adult (NA), która miała obejmować książki „etapu przejściowego” (dla czytelników w wieku 18–25 lat) między literaturą młodzieżową i tą dla dorosłych. Historie new adult miały oferować pewną wspólnotę doświadczeń czytelniczkom i czytelnikom, którzy męczyli się w pierwszej „dorosłej” pracy, wyprowadzali od rodziców czy podejmowali decyzje dotyczące związków.

Pomysł nie spotkał się z powszechnie pozytywnym przyjęciem. Niektórzy widzieli w nim zwykły chwyt marketingowy nakierowany na osoby, które dopiero co wyrosły z młodzieżówek, inni krytykowali za protekcjonalne traktowanie czytelników. Część komentatorów uznała ją za niepotrzebną, bo jej grupa docelowa oznaczała po prostu dorosłych.

W praktyce okazywało się, że różnica między YA i NA często leżała głównie w opisach scen łóżkowych – te w new adult mogły sobie pozwolić na o wiele więcej pikanterii. Nie zmienia to faktu, że ponad dziesięć lat później kategoria new adult jednak w jakiejś formie się przyjęła, ale używa się jej głównie do opisywania romansów i powieści obyczajowych.

A jak szał na young adult wygląda konkretnie w Polsce? Widać go nie tylko w tłumach nastolatków na targach książki, ale też w kolejnych młodzieżowych imprintach zakładanych przez większe wydawnictwa, często z „YA” w nazwie. Najnowszy z nich, OdyseYA (odnoga Znaku), kilka tygodni temu oficjalnie świętował rozpoczęcie działalności.

To wynik nie tyle zainteresowania nastolatków seksem, ile nie do końca uczciwego marketingu. Przyklejenie książce etykietki „young adult” stało się dla wydawców sposobem na podbicie jej sprzedaży, nawet jeśli dana pozycja według przyjętych kryteriów wcale nie kwalifikuje się do tej kategorii.

Podobnie jest w sytuacji, gdy autor albo autorka piszący dotąd powieści dla młodzieży z następną książką przeskakują do kategorii dla dorosłych. Tak było chociażby w przypadku Sarah J. Maas, która po zakończeniu serii young adult Szklany tron napisała mocno rozerotyzowany Dwór cierni i róż. Kampania marketingowa nowego cyklu była wyraźnie skierowana do jej dotychczasowych, bardzo młodych czytelniczek, o czym świadczyły chociażby charakterystyczne rysunkowe okładki (zmienione w kolejnym wydaniu).

Na polskim rynku fascynującym przykładem jest wydawnictwo You&YA, które mimo „YA” w nazwie skupiło się na wydawaniu pozycji rażąco nieprzystających do tej kategorii, jak choćby zapowiedziane niedawno Gild Raven Kennedy ­(mroczne fantasy o psychicznej traumie ze scenami gwałtu, tortur i przemocy), wspaniałomyślnie polecane przez wydawcę czytelnikom od 18. roku życia.

Można też zadać sobie inne pytanie: jeśli połowa odbiorców young adult to dorośli, czy siłą rzeczy wydawcy i autorki nie będą specjalnie umieszczać w książkach wątków atrakcyjnych dla tej konkretnej grupy?

Polskim wydawnictwom młodzieżowym trzeba oddać jedno: w działaniach marketingowych narzucają trendy całej branży. Prężnie działają w social mediach, dbają o odpowiednią ekspozycję każdej premiery, a swoją twarzą reklamują je popularni bookstagramerzy i booktokerki. Zatrudnianie internetowych twórców do prowadzenia na przykład konta na TikToku w młodzieżówkach jest właściwie normą i powoli zaczyna być przejmowane przez inne wydawnictwa (czasem z efektem skutkującym niezadowoleniem ich czytelników i czytelniczek, co przydarzyło się niedawno wydawnictwu Filtry, które zostało skrytykowane przez część obserwatorów na Instagramie za wykorzystywanie w promocji młodzieżowych trendów z TikToka, co zdaniem niektórych miało nie pasować do ich profilu).

Niekiedy można jednak odnieść wrażenie, że polscy wydawcy young adult zaplątują się w sieć własnej promocji. Wydając tak wiele powieści mówiących o tożsamości, rasie czy seksualności, można przegapić moment, kiedy poruszany w książce „ważny temat” staje się promocyjnym sloganem, a jej pogłębioną problematykę spłyca się do elementu marketingu. Co prowadzi do sytuacji, w których bookstagramerki prześcigają się w pomysłach na najbardziej estetyczne selfie z książką o napaści seksualnej w ręce.

Na polskim rynku young adult wyraźnie dominują przekłady z angielskiego, a dzięki temu, że wydawnictw młodzieżowych jest coraz więcej, nowości z zagranicy ukazują się u nas szybciej. Również dzięki samym czytelnikom, którzy śledzą zagraniczne listy bestsellerów, czytają konkretne pozycje w oryginale i często sami dopraszają się ich tłumaczenia na polski.

Nie znaczy to, że nie mamy własnych autorek młodzieżówek, wśród nich próżno jednak szukać Małgorzaty Musierowicz, Ewy Nowak czy Marty Fox, które niegdyś tworzyły kanon polskiej literatury młodzieżowej. Dziś listy bestsellerów podbijają pisarki młodsze, zbliżone wiekiem do swoich czytelniczek: Katarzyna Barlińska znana jako Pizgacz (autorka trylogii Hell), Weronika Marczak (seria Bracia Monet) czy Marta Łabęcka (seria Flaw(less)). Wszystkie łączy jedno – zaczynały od publikowania na Wattpadzie.

Wattpad to międzynarodowy serwis internetowy do publikowania własnych tekstów. Trafia na niego to, co dawniej pisało się „do szuflady”. Od kilku lat cieszy się niesłabnącą popularnością zwłaszcza wśród młodych użytkowników i użytkowniczek. To miejsce, w którym można stawiać pierwsze kroki w pisaniu i szlifować warsztat dzięki komentarzom od czytających. A od pewnego czasu jest to również żyła złota dla wydawców, którzy traktują Wattpad jak gotową bazę tekstów do wydania, zwłaszcza że najpopularniejsze autorki mogą się tam pochwalić tysiącami fanów.

W pewien sposób stanowi to zerwanie z dotychczasową praktyką – podczas gdy dawniej opublikowanie książki w internecie często przekreślało jej szanse na wydanie w tradycyjnym wydawnictwie, w przypadku Wattpada jest to wręcz pożądane. Wydawcy zachęceni sukcesem trylogii Hell rzucili się do przekopywania portalu w poszukiwaniu nowych bestsellerów i w swoich social mediach sami zachęcają aspirujące osoby autorskie z Wattpada, żeby podsyłały im swoje teksty. Wystarczy rzut oka na topkę Empiku czy zapowiedzi wydawnicze młodzieżowych imprintów, żeby zauważyć, że ta strategia się sprawdza.

Przykład? Ledwo dwa tygodnie temu Must Read, młodzieżowy imprint wydawnictwa Media Rodzina, ogłosiło uruchomienie specjalnej serii wydawniczej Must Read Stories poświęconej wyłącznie wattpadowym powieściom.

Wydawanie powieści z Wattpada to polaryzujący temat. Podczas gdy fanki i fani je uwielbiają, trudno przemilczeć fakt, że ich poziom jest, delikatnie mówiąc, dyskusyjny. Część czytających wytyka im marną jakość, rozwleczoną narrację i romantyzowanie toksycznych związków. Co więcej, literackie braki, egzaltacja czy naiwny zachwyt Stanami Zjednoczonymi (i przenoszenie tam akcji książki, podczas gdy autorki mieszkają w Polsce) są niejako z definicji wpisane w tę formę – tego właśnie po wattpadowych powieściach oczekują ich fanki. Warto zaznaczyć, że mowa tu prawie wyłącznie o romansach ­– inne gatunki nie cieszą się na Wattpadzie aż tak dużą popularnością.

Styl tej prozy jest dość specyficzny, pełen szczegółowych opisów najzwyklejszych czynności i rozbudowanych epitetów, przez co takie książki rozrastają się do ogromnych cegieł wypełnionych słowną watą. W innej powieści interweniowałaby redaktorka, jednak w tym przypadku charakterystyczne skupianie się na detalach jest dokładnie tym, co przemawia do czytelniczek. Nastoletnie fanki wattpadowych powieści podkreślają, że to właśnie taki język im się podoba i to w historiach pisanych dla młodych ludzi przez innych młodych ludzi czują się najlepiej zrozumiane.

To dobrze pokazuje, jak podejście do literatury młodzieżowej zmienia się wśród samej młodzieży. Szukają w niej pisarzy i pisarek, którzy mówią ich głosem, a niekoniecznie nauczają o życiu i serwują dydaktyczne pogadanki o dorastaniu. Nie znaczy to, że wcześniej w young adult nie zdarzały się nastoletnie debiuty (wystarczy wspomnieć Christophera Paoliniego, który zaczął pisać Eragona w wieku 15 lat), ale dotąd były one rzadką sensacją, podczas gdy teraz specjalnie się ich poszukuje.

Segment młodzieżówek mocno się zdemokratyzował i poddańczo reaguje na życzenia swoich czytelników i czytelniczek, a jeśli ci chcą swoich ulubionych opowiadań z Wattpada w formie książki, to będą ich dostawać coraz więcej. Póki się sprzedają, ich wątpliwa jakość nie będzie dla wydawców problemem. Czas pokaże, jak odbije się to na całym polskim young adult, można mieć jednak pewność, że (ku radości jednych i rozpaczy innych) Wattpad jeszcze przez jakiś czas będzie mieszał na polskim rynku książki.

W międzyczasie young adult wciąż będzie się rozwijać i badać nową tematykę. Za oceanem wchodzi właśnie w fazę fascynacji thrillerami i horrorem. Pojawienie się następnego popkulturowego fenomenu jest tu tylko kwestią czasu.

Skip to content