culture.pl
Agnieszka Warnke
ZDRADŹ MI, JAK MÓWISZ – POWIEM CI, KIM JESTEŚ
W sprawach językowych kierujesz się sercem czy rozumem? A może nie zaprzątasz sobie głowy poprawną polszczyzną? Odpowiedz na kilka pytań, a przekonasz się, jaką postawę wobec języka prezentujesz.
W literaturze naukowej pojawiają się czasem „panowie”, „poddani” i „partnerzy” języka. Nazwy te świadczą o pewnej hierarchii w procesie komunikacji międzyludzkiej oraz określają użytkowników polszczyzny prezentujących daną postawę językową. Czym ona jest? Najogólniej rzecz ujmując, to zbiór względnie trwałych stanowisk zajmowanych w sprawach językowych, wyrażanych publicznie, uzasadnianych w kategoriach racjonalnych bądź emocjonalnych. Tak rozumiana postawa jest najistotniejszym składnikiem świadomości językowej. Lingwiści wyróżniają kilka typów postaw (wraz z ich wariantami) z zastrzeżeniem, że w praktyce występują one zarówno w „czystej” postaci, jak i „mieszanej”. Sprawdź, do jakiej grupy należysz.
1.
Masz ochotę na pizzę?
a) A jaką konkretnie masz na myśli: margheritę, capricciosę, a może hawajską?
b) Wolę nasz słowiański podpłomyk.
c) Stop obcym słowom!
Perfekcjonizm
Jeśli wybrałeś odpowiedź „a”, z pewnością nie lubisz niejasnych sytuacji, wyjątki omijasz z daleka i walczysz z niepotrzebnymi innowacjami. Po prostu jesteś perfekcjonistą! Twój ideał to uporządkowany, jednoznaczny, precyzyjny i ekonomiczny oraz odzwierciedlający naukowy obraz świata… język. Służy on przede wszystkim jako narzędzie komunikacji i formułowania myśli. Jak mówisz, to tylko pełnymi zdaniami, których nigdy nie zaczynasz od „więc” ani od „bo”. Używasz tylko takich słów, których znaczenie doskonale rozumiesz. Nie wiesz, czym są „kontakty” – przecież istnieją jedynie „włączniki” albo „wyłączniki”. Dwie alternatywy, to dla ciebie aż cztery możliwości. W parku nie rosną kasztany, jedynie kasztanowce, a jeśli masz orzech do zgryzienia, to tylko twardy. Najważniejszy jest system, lingwistyczny oczywiście. Kreatywność jest ci obca, choć czasem dopuszczasz zmiany. Z reguły myślisz racjonalnie, jednak gdy słyszysz językowe nieścisłości, dajesz upust emocjom.
Konserwatyzm
Osoby, które zaznaczyły literkę „b”, cenią tradycję i rzucają rękawicę współczesnemu pokoleniu. Uważają, że tylko język ich młodości (i przodków) był poprawny, dość precyzyjny i wystarczający, by nazwać niezbędne zjawiska czy przedmioty. Mowa o konserwatystach, dla których pizza będzie raczej podpłomykiem neapolitańskim, drapacz chmur – niebotykiem, puzzle – układanką. Oni dobrze znają historię języka, dlatego wierni są formom „mełłem” i „słałem”, a nie akceptują neologizmów „mieliłem”, „ścieliłem”. Za swojego patrona mogą uważać Ludomira Szczerbowicza-Wieczora, który w broszurze „O skażeniu obecnem języka w prasie” z 1881 roku napisał:
[…] język nasz, posiadający tak bogatą i wszechstronną literaturę, a i w mowie ludowej tak zasobny, obrazowy, dokładny i wyrazisty, nie potrzebuje już bogacenia, a najmniej drogą sztuczną. Dość będzie, jeżeli tylko będziemy używali bogactw, wiekami nagromadzonych, a jeżeli pomimo wszelkich obostrzeń i ostrożności, które wykazaliśmy, istotnie pojawi się w języku coś nowego lub jakaś zmiana […] będzie to już objawem ogólnych potrzeb języka, ogólnego jego rozwoju, niezależnie od zachcianek indywiduów, które swojem działaniem dowolnem ani sprowadzić, ani zatamować tego rozwoju nie potrafią.
Puryzm
Tym, którzy skłaniają się ku odpowiedzi „c”, obce są racjonalne przesłanki. Oni, puryści językowi, kierują się emocjami. Jeśli więc niczym Sherlock Holmes tropisz błędy (a nawet tworzysz ich listy i ogłaszasz je światu) i troszczysz się o język bardziej niż kangurzyca z „Kubusia Puchatka” o swoje dziecko, prawdopodobnie jesteś jednym z nich. Jak na purystę przystało dbasz o czystość mowy (łac. purus oznacza „czysty”), z pasją usuwasz z niej elementy niepożądane, obce i nowe. Nie uznajesz kompromisów. Język stanowi dla ciebie wartość samą w sobie. Uczeni wyróżniają kilka odmian tej postawy. Jakim purystą jesteś?
2.
Wybierz stanowisko, które najbardziej do ciebie pasuje:
a) Oczyśćmy naszą mowę. Polszczyzna musi być wolna od wszelkich barbaryzmów.
b) Powinniśmy przestrzegać wzorcowej, przedwojennej polszczyzny. Nie wprowadzajmy żadnych zmian.
c) Jako przedstawiciel starej, polskiej inteligencji będę bronił język przed potocyzmami i wulgaryzmami.
d) Nieważne, co twierdzą inni. Ja wiem najlepiej!
Puryzm nacjonalistyczny
Segregujesz słowa na rodzime i obce? Rażą cię „billboardy”, „rankingi”, „fast foody”? Miło cię powitać w gronie purystów nacjonalistycznych. W myśl postawy wyrażonej w podpunkcie „a”, twoi najwięksi wrogowie to germanizmy i rusycyzmy (jeśli należysz do najstarszego pokolenia Polaków) oraz anglicyzmy (od lat 90. panoszące się w polszczyźnie). Dla ciebie „czysty” oznacza „polski”. Jednak konsekwencja nie jest twoją mocną stroną. O ile wolisz określenie „słowotok” zamiast „talk-show” albo „truchtajka” zamiast „jogging”, to już swojsko brzmiące elementy, takie jak „dokładnie”, „kondycja” czy „dwa w jednym”, nie spędzają ci snu z powiek. Może warto zastanowić się, czy taka postawa nie hamuje rozwoju języka?
Puryzm tradycjonalistyczny
Jeśli jednak bliższy jest ci pogląd „b”, należysz do tradycjonalistów. Od konserwatystów różnisz się tym, że w przeciwieństwie do nich kierujesz się sercem. Ono podpowiada ci powrót do korzeni, do eleganckiej polszczyzny okresu międzywojennego. To naturalna postawa zwłaszcza przedstawicieli starszego pokolenia, które nie akceptuje swobodnej, niepoprawnej, a czasem wręcz wulgarnej mowy młodych. Wprowadzaniu do polszczyzny zwrotów uznawanych niegdyś za niewłaściwe, mówisz stanowcze nie!
Puryzm elitarny
Utożsamiasz się ze zdaniem „c”? Śmiało możesz pretendować do zacnego grona osób walczących z określeniami typu „wykon”, „ekstra”, „spoko” czy „cool”. Z pewnością podzielasz też pogląd językoznawcy Stanisława Szobera, który za strażników kultury języka uważał szlacheckie ziemiaństwo i miejską inteligencję. W artykule przedrukowanym w książce „Na straży języka” w 1937 roku użył on obrazowej metafory o „usypanym od wieków lądzie stałym polskiego języka literackiego”, w który to „uderzyła gwałtowną siłą nowa fala” wyrzucająca na „powierzchnię nowe obyczaje”.
Puryzm egocentryczny
Odrzućmy opinie innych i skupmy się na tobie. Skoro zaznaczyłeś odpowiedź „d”, to doskonale zdajesz sobie sprawę, że twojemu sposobowi mówienia nie można nic zarzucić. Właściwe wzorce językowe wynosi się z domu, ze szkoły, ze środowiska, w którym się obracasz. Jeśli czegoś nie akceptujesz, to jest to po prostu złe. W końcu elita to ty!
3.
Podczas oficjalnych negocjacji biznesowych twój współpracownik używa kolokwializmów. Reagujesz?
a) Nie mam nic przeciwko. Należy akceptować zmiany i wielostylowość języka.
b) Nie, w końcu język jest dla ludzi. Ważne, żebyśmy załatwili tę sprawę.
c) Żartujesz? W ogóle się nad tym nie zastanawiam.
Liberalizm
Postawiłeś na odpowiedź „a”? Tolerancja to twoje drugie imię. Jesteś otwarty na wszelkie innowacje językowe, mieszanie się mowy ogólnopolskiej z dialektami i gwarami. Z łatwością przechodzisz ze stylu urzędowego do artystycznego w jednej wypowiedzi. Na twojej liście słów mile widzianych znajdują się m.in.: „podkoszulek” i „podkoszulka”, „ten żołądź” i „ta żołądź”, „wykonuję” i „wykonywam”, „baby-sitter”, „promocja” (np. kultury), „oszołom”. Tym samym poszerzasz granice polszczyzny niemal w nieskończoność.
Liberalizm językowy jest przeciwieństwem puryzmu, a każda jego odmiana ma swój odpowiednik. Puryzm nacjonalistyczny przegrywa z kretesem z liberalizmem kosmopolitycznym, skoro uwielbiasz zapożyczenia do tego stopnia, że jesteś skłonny uznać wyższość łaciny i francuskiego (dawniej) oraz angielskiego (współcześnie) nad rodzimą mową. Tradycja musi ustąpić modernizmowi, którego zwolennicy opowiadają się za reformą ortografii upodabniającą pisownię do wymowy. Jeśli wyróżniamy puryzm elitarny, to mamy też liberalizm egalitarny – jedyny słuszny system to demokracja języka. I wreszcie liberalizm populistyczny wyznający zasadę, że skoro wszyscy tak mówią, to tak jest dobrze.
Leseferyzm
W skrajnej postaci liberalizm przyjmuje formę leseferyzmu. Nazwa ta wywodzi się z francuskiego: laisser faire oznacza „pozwolić robić, nie sprzeciwiać się”. Jeśli więc zaznaczyłeś wariant „b”, akceptujesz większość zjawisk występujących w polszczyźnie. Mieszasz tradycję z innowacją, formy środowiskowe z potocznymi. Wierzysz, że język służy przede wszystkim porozumiewaniu się, jest mechanizmem samoregulującym się i nie należy mu przeszkadzać w rozwoju. To trochę tak jak z tym XIX-wiecznym „badaczem-botanikiem”, który opisuje rośliny, ale nie plewi chwastów.
Postawa naturalna (pełen spontan)
Po co w ogóle zadaję to pytanie, skoro i tak nie będziesz zastanawiał się, jak języka używać? W końcu to „dobro naturalne”, z którego korzysta się zgodnie z nieskodyfikowanym, ale powszechnie znanym zwyczajem. Postawa naturalna zwana też spontaniczną występuje w określonej społeczności. Najczęściej dotyczy użytkowników gwar ludowych oraz środowiskowych i w mniejszym stopniu zawodowych (swoista terminologia wymaga jednak pewnej refleksji).
4.
„W ręku” czy „w ręce”?
a) Przecież nie istnieje zwrot „ten rąk”, więc poprawnie będzie „w ręce”.
b) Biorąc pod uwagę fakty językowe, można powiedzieć „w ręku”, choć zaleca się tę drugą formę.
c) Nie mam zdania.
Logizowanie w języku
Wybór pierwszej odpowiedzi jest bliski perfekcjonizmowi. W języku kierujesz się przede wszystkim logiką, ale nie tą naukową, tylko potoczną. Bez problemu odróżniasz więc „akty” i „akta” albo pokoik „dziecięcy” od „dziecinnego”. Poza tym jesteś uważnym obserwatorem rzeczywistości i wiesz, że drzewko jest z zasady małe, nie można być bardziej lub mniej łysym, a jak ktoś teoretycznie „będzie śpiewał”, to praktycznie wcale nie „będzie”, bo przecież już „śpiewał”. Twoim zdaniem z nocnika powinno się korzystać jedynie w nocy, więc trzeba by było mieć także „dziennik”. Zupełnie nie rozumiesz, dlaczego mówi się „od stóp do głów”, skoro każdy ma tylko jedną głowę. I wreszcie „ta ręka”, a nie „ten rąk”! Dlaczego? Wyjaśnienie zostawmy racjonalistom.
Racjonalizm
Otóż forma „w ręku” to pozostałość dawnej liczby podwójnej, występującej w polszczyźnie jeszcze na początku XVII wieku. Wszystko, co miało parę, odmieniało się według innego wzorca niż rzeczy w liczbie mnogiej. Jeżeli ktoś trzymał coś „w ręku”, to „trzymał oburącz”. Profesor Jerzy Bralczyk w „Poradni językowej PWN” pisał, że „jest to zwrot uogólniający, nieprecyzujący, ile rąk (oczywiście jednej osoby) jest w to trzymanie zaangażowanych”. Przy okazji zacytował „Ucieczkę” Mickiewicza: „Moja luba, siodła imaj prawą ręką – co masz w ręku?” i przyznał, że rażą go połączenia „w lewym/prawym ręku” – ze względu na rodzaj gramatyczny.
Gdy ktoś pyta cię o poprawną formę, a twoja odpowiedź poparta jest rozumową analizą, swobodnie przytaczasz fakty i trzymasz emocje na wodzy, to znaczy, że przyjmujesz postawę racjonalistyczną. Oczywiście zdajesz sobie sprawę, że język ewoluuje i niektóre zmiany są konieczne. Jesteś skłonny zaakceptować coraz powszechniejsze formy, nawet jeśli kiedyś postrzegano je jako błędne. Tylko pozazdrościć takiej postawy, szkoda tylko, że tak rzadko występuje ona w przyrodzie. Chętnie przyznają się do niej humaniści, językoznawcy, wielu pisarzy i publicystów, ale najczęściej to tylko ich wyidealizowany obraz siebie.
Indyferentyzm
„W ręku”, „w ręce”… co za różnica? W testach dotyczących poprawnej mowy – jeśli przez przypadek bierzesz w nich udział – zawsze zaznaczasz wariant „nie mam zdania”, ponieważ sprawy lingwistyczne kompletnie nie mają dla ciebie znaczenia. Język nie stanowi dla ciebie żadnej wartości. Jeśli w dodatku postępujesz w pełni świadomie, jesteś abnegatem językowym. Wówczas możesz wykazywać skłonności do naruszania obowiązujących norm – jedynym plusem takiej postawy jest to, że musisz znać zasady, aby je łamać.
Źródła: [podstawowe:] A. Markowski, „Kultura języka polskiego. Teoria. Zagadnienia leksykalne”, Warszawa 2007; [dodatkowe:] „Postawy wobec języka. Raport”, Warszawa 2017 [online, dostęp: 9.03.2021]; „Wiem, co mówię, czyli o dobrej komunikacji”, red. J. Bralczyk, W. Gruszczyński, K. Kłosińska, Gdańsk 2002.