Przymykały oko na zdrady i trzymały w ryzach rozbuchaną męskość. Kim były żony polskich pisarzy?

kultura.onet.pl

PRZYMYKAŁY OKO NA ZDRADY I TRZYMAŁY W RYZACH ROZBUCHANĄ MĘSKOŚĆ. KIM BYŁY ŻONY POLSKICH PISARZY?

Ich znają wszyscy, ich książki to bestsellery, dwóm z nich przyniosły nawet nagrodę Nobla. One krzątały się w tle, dbały o twórczy dobrobyt swoich mężów, czasem manifestując delikatnie nieposłuszeństwo wobec patriarchalnych klisz. Celina Mickiewiczowa, Zofia Żeleńska i Jadwiga Witkiewiczowa — oto kim były żony polskich literatów.

  • Żona Adama Mickiewicza popadła w obłęd, mąż odesłał ją do ośrodka dla umysłowo chorych. Celina była przekonana, że jest Matką Boską. Była też pewna, że posiada dar uzdrawiania
  • Życiowa partnerka Władysława Reymonta próbowała utemperować męża i jego umiłowanie do kawalerskiego błogostanu. Mimo niewierności nie myślała, żeby go zostawić — w końcu jego pisarstwo po Noblu okazało się niezłym źródłem bogactwa
  • Jadwiga Witkiewiczowa i Zofia Żeleńska niewiele miał wspólnego z tradycyjnymi żonami tamtego czasu. Za nic robiły sobie zdrady mężów — mało tego, sama wdawały się w seksualne przygody
  • Również żonie Bolesława Prusa przyszło się borykać z niewiernością męża. Choć uchodzili za udane małżeństwo, musiała przymykać oko na niejedną przewinę ukochanego

CELINA MICKIEWICZOWA

Żenię się z Celiną. Przyjazd jej trzpiotowaty nastąpił wskutek doniesionych do Warszawy kilku słów moich [do Morawskiego], żartem powiedzianych. Nie uwierzysz, jak się zdziwiłem, słysząc, że już w drodze i prosto do mnie. Chciałem z niczym odprawić, ale Celina zmieszała mnie bardzo dobrym znalezieniem się, oświadczając, że manatki zabierze i wróci, nic do mnie nie mając na sercu. Żal było narażać ją na tyle kłopotu. Zresztą podoba mi się. I wiele byłoby jeszcze pisać, jak w tych czasach byłem smutny i ciężar życia bardzo mi dusił. Obaczymy, czy będzie lżej, czy jeszcze ciężej” — pisał narodowy wieszcz do poety Antoniego Edwarda Odyńca.

Celina pod kątem talentu i pochodzenia nie ustępowała kroku Adamowi — jej matka, Maria Szymanowska, była pianistką, jej krewnym był Aleksander Fredro, a przyrodnią siostrą artystka i malarka Zofia Szymanowska-Lenartowicz. Adam i Celina ślub wzięli w 1834 r. i doczekali się sześciu pociech. Polonia w Paryżu za nią nie przepadała, zarzucając jej brak talentów. Uważano, że nie umie dbać o dom.

Wielu mówiło, że była niezrównoważona psychicznie: była pewna, że posiada dar uzdrawiania i uznała się za wieszczkę. „Opanowały ją dwie ideje: pierwsza, że ona jest powołana wskrzesić Polskę, a druga — zbawić Żydów. Jest więc Matką Boską Częstochowską i jej koronacja odbędzie się w Polsce, a jej Adaś, który nigdy Polski nie zdradził […], będzie królem Polski”.

Adam zamknął ją w szpitalu dla obłąkanych, skąd wyszła dzięki Andrzejowi Towiańskiemu, który sam twierdził, że ją uzdrowił…

TEOFILA WYSPIAŃSKA

Stanisław Wyspiański za żonę wziął — straszą od niego — Teofilę Teodorę Pytko, czyli — jak samo o niej mówił — Teosię. Ta prosta, wiejska dziewczyna pracowała jako pomocnica murarzy tam, gdzie artysta pracował, choć zapewne znali się być może wcześniej. Pracowała w domu wujostwa jako tzw. posługaczka — czyli ta od najgorszych prac: wnoszenia węgla i wody. Nie pojawiała się na salonie z samowarem.

Jesienią 1895 r. cały Kraków huczy — wpadka! Wyspiański zostanie ojcem. Zanim stanęli na ślubnym kobiercu, mieli już trójkę dzieci. Teosia wyjechała do rodzinnej wsi. Staszek był bez stałego źródła dochodu. W garnek zaglądała nędza. Ślub wzięli 18 września 1900 r. o godz. 9:00 w kościele św. Floriana na Kleparzu. Nie był to ślub zwyczajny — początkowo trzymano go w tajemnicy, nie na wiele się to zdało. „Cały Kraków załamywał ręce, co też zrobił Wyspiański, biorąc sobie tak dziwną żonę. Kiwano smutno głowami, zastanawiano się w pojedynkę i »zespołowo« nad tą szaradą życiową poety lub kuto złośliwo-dowcipne żarciki i domyślniki” — wspominał Roman Kubiński.

Rodzina Wyspiańskiego nigdy Teosi nie zaakceptowała, uznała małżeństwo za mezalians i zerwała stosunki z młodą parą. A oni sobie z tego nic nie robili — mieli czworo potomstwa: prócz nieślubnego syna Teofili, Teodora, którego Wyspiański adoptował i urodzonych jeszcze przed ślubem Helenki i Mieczysława, był także Stanisław.

Była dziewczyną zupełnie ordynarną, bosą, brudną, rozczochraną, brzydką, niezgrabną. Typ – dla malarza zapewne ciekawy! Nie nadawała się zupełnie do domu porządnego, a cóż dopiero do domu cioci!” — pisała o żonie Staszka jego kuzynka, Maria Waśkowska. Jego to bolało. „Wszystko zaś jest komedia »społeczna«, gdyż nie mogą przenieść na siebie tego, że żona moja nie jest z »miastowych« z tak zwanej inteligencji i daliby połowę życia za jaki skandal” — pisał.

ZOFIA ŻELEŃSKA

„Zosia Pareńska i Tadeusz Żeleński zaręczyli się oficjalnie 1 maja 1903 r. — w czwartek” — czytamy w książce „Boyowie. Losy Zofii i Tadeusza Żeleńskich”. Pareńska w dniu zaręczyn miała 17 lat, on — 28. „Zosia milcząca jak zwykle i zaniedbana w tualecie, a szczególniej w uczesaniu” — opisywała przyszłą Boyową ciotka Tadeusza. Ślub wzięli dopiero po osiągnięciu przez Zosię 18 lat.

Pareńska— czyli pierwowzór Zosi z „Wesela” Stanisława Wyspiańskiego — była jak jej mąż: skora do miłostek i romansów — traktowali się jak para, która mieszka pod jednym dachem, ale oboje mogą się rozchodzić i schodzić do woli. Zaraz po ślubie zobaczyła męża, jak całuje się z jej siostrą — nic ją to nie obeszło. W takim układzie przeżyli jako małżeństwo 37 lat. Gdy po wydaniu „Piekła kobiet” do Tadeusza przychodziły groźby, ona spała w korytarzu z pistoletem. Nie chciała, by stała się mu krzywda.

Po latach wdała się z Dolkiem Starzewskim w długi romans. Dziennikarz z „Wesela” popełnił samobójstwo 22 października 1920 r., gdy Zosia zakochała się w Witkacym. Podczas okupacji Żeleńska ukrywała przed gettem wieloletnią kochankę swojego męża, Irenę Krzywicką, a dom Żeleńskich na Krakowskim Przedmieściu służył za punkt kontaktowy AK. Zmarła w wieku 70 lat, 13 maja 1956 r., do końca opiekowała się dziełami swojego męża i kochanków.

AURELIA REYMONTOWA

5 lipca 1902 r. w Krakowie Władysław Reymont — późniejszy noblista — ożenił się z Aurelią Szabłowską z domu Schatzschnejder. Ślub odbył się w kościele Karmelitów na Piasku.

Aurelia była zaradna i miała smykałkę do interesów. Odziedziczyła ją po ojcu kupcu. Jej pierwsze małżeństwo zostało unieważnione; była dobrze wykształcona, grała na fortepianie, mówiła po francusku. Po ślubie nowożeńcy udali się w podróż do Francji, gdzie Władysław zaczął pisać „Chłopów”. Po powrocie do Warszawy stała się jedną z „żon” — wraz z partnerkami innych znanych i liczących się w ówczesnych czasach chadzała na kawę w „Ziemiańskiej” albo u „Lourse’a”. Przyjaźniła się z Anną Zawadzką, życiową towarzyszką Żeromskiego, a ich córka Monika opisała ją: „Ubierała się jak młodziutka dziewczyna, w lekkie kolorowe sukienki, puszyste jasne futerka, malutkie kolorowe kapelusiki, kiedy reszta pań nosiła sztywne czarne karakuły i raczej niekrzyczące kolory„.

Musiała także znosić zdrady męża i jego kawalerskie uwielbienie dla niewierności. Zawsze miała rację, w domu to ona rządziła. Męża dyscyplinowała — musiał jadać o określonych porach, śmiać się w określony sposób i rzucić palenie. Tego ostatniego nie udało jej się osiągnąć. W 1920 r. Reymont kupił w Wielkopolsce majątek Kołaczkowo — był to dla Aurelii raj — była panią na włościach, zarządczynią pełną gębą. Po otrzymaniu Nobla trwoniła pieniądze męża, nazywano ją „panią laureatową”. Męża goniła, by pisał. Coraz więcej — to przynosiło profity. Testamentu męża — by Kołaczkowo przekazano na dom pracy twórczej poznańskiego Związku Literatów — nie spełniła.

Wkrótce po śmierci Reymonta wyszła znów za mąż, spieniężając majątek Władysława.

ANNA ZAWADZKA

Tu sprawa nie ma się tak łatwo, bo Anna oficjalnie żoną pisarza nie była. Była nią Oktawia z Radziwiłłowiczów Rodkiewiczowa-Żeromska, z którą ślub Stefan wziął w 1892 r. Jednak w 1913 r. założył nową rodzinę z poznaną pięć lat wcześniej malarką właśnie. Z Oktawią zdecydował się rozejść — chorowała nerwowo, była pod stałą opieką lekarzy. Sam Żeromski mógł się bać, jak wieść o rozwodzie by na nią wpłynęła; dlatego do końca swojego życia nie podjął tej decyzji.

Stefan i Anna poznali się w 1908 r. w Warszawie — potem wyjechali do Paryża. Jeszcze osobno, ale zbiegło to się z porzuceniem żony przez pisarza, co było wówczas wielkim skandalem. W czasie I wojny światowej Zakopane było świadkiem tego kuriozum: Stefan Żeromski mieszkał willi „Oleńka” na Krupówkach, jego żona Oktawia z synem na Bystrem, a Anna z Moniką w willi „Władysławka” na Kasprusiach. Żeromski usiłował opiekować się obiema rodzinami i obojgiem dzieci, dzielić czas i uczucia między obie rodziny.

Para doczekała się córki — Monika zmarła w 2001 r. Została ona ochrzczona przez matkę pod nazwiskiem Żeromska jako dziecko ze związku sakramentalnego. Co było kłamstwem… Zdaniem naukowców to jedna z wielu manipulacji, jakich dopuściła się Anna, aby zapewnić pozycję sobie i córce. Mimo że ślubu nigdy nie wzięli, Stefan traktował ją jak żonę — jak pisał w swoim testamencie — „wbrew wszelkiej innej opinii, która by związek ten inaczej traktować zamierzała”. „Wygląda na to, że Anna i jej rodzina już w 1913 r. stworzyły na użytek opinii publicznej legendę o rzekomym ślubie, którą Żeromski z czasem zaakceptował, a przynajmniej pogodził się z jej istnieniem” — mówił prof. Zdzisław Adamczyk.

JADWIGA WITKIEWICZOWA

Zanim Witkacy stanął z Jadwig Unrug na ślubnym kobiercu, przez 10 lat prześladowała go była narzeczona — Jadwiga Janczewska. W 1914 r. popełniła samobójstwo, za co oskarżano właśnie jego. „Kiedyś, po gwałtownej scenie, Witkiewicz poszedł w góry i nie wracał przez kilka dni. Gdy jego nieobecność się przedłużała, Janczewska pojechała do Kościelisk i tam zastrzeliła się pod skałą Pisaną, położywszy przy sobie kwiaty, które przywiozła” — czytamy w archiwach.

W 1923 r. żoną artysty została wnuczka Juliusza Kossaka — Jadwiga. Poznali się z Niną — jak o niej mówił — rok wcześniej. „Była cudowna, wyiskrzona gwiazdami noc, taka, jakie tylko w Zakopanem bywają” — pisał o niej. „Staś zaproponował mi spacer i poszliśmy w kierunku Kuźnic. Pierwsze słowa, które wypowiedział: »Czy pani zechciałaby zostać moją żoną?«. A po mojej przychylnej odpowiedzi dziękował mi najczulej…” — czytamy zaś w jej wspomnieniach. Witkacy chciał się ustatkować. Za wszelką cenę. „Nie kocha mnie, a nawet jej się specjalnie nie podobam (…) Nie myśl, że dostałem bzika. Jestem zupełnie przytomny, ale ślub myślę wziąć po pijanemu albo pod narkozą”.

To była wyboista droga dla obu — dlatego też Jadwiga po dwóch latach zdecydowała przenieść się do Warszawy, podczas gdy Witkacy pozostał w Zakopanem. Widywali się cztery razy do roku — dwa razy on przyjeżdżał do stolicy, dwa razy ona jechała do serca Tatr. Łączył ich układ — dziś byśmy powiedzieli — menedżerski i platoniczny. Ona zajmowała się sprawami męża w Warszawie, byłego jego muzą i modelką. Do końca swojego życia została ambasadorką jego spraw i twórczości — nawet gdy po wojnie nie miała, gdzie mieszkać i cierpiała straszliwą biedę.

O ich małżeństwie mówi się, że było papierowe — bo Witkacy od przelotnych romansów nie stronił, ona także. „”Nineczko, Ty jedyna, a poza tym d***py i owszem, ale to nie to” — pisał do niej. „Wiedz, że nie kocham nikogo prócz Ciebie, a reszta to zabawa” — zapewniał w 1929 r. Z czasem — gdy ustało ich życie seksualne — stała się powierniczką jego najintymniejszych spraw. „Staś był erotomanem, i więcej niż erotomanem – uważał przeżycia seksualne z osobą kochaną za coś bardzo pięknego i istotnego” — tłumaczyła.

OKTAWIA GŁOWACKA (PRUS)

Ślub wzięli 14 stycznia 1875 r. w lubelskim kościele pod wezwaniem Ducha Świętego. Oktawia (z d. Trembińska) była jego daleką kuzynką ze strony matki. Opiekowała się nim za życia, a po jego śmierci — jego spuścizną. Nigdy nie doczekali się własnych dzieci — ich przybrany syn Emil popełnił samobójstwo z powodu nieszczęśliwej miłości. Miał 18 lat.

Zaczynali niefortunnie — młodego Aleksandra oskarżono nawet o molestowanie, a jego oświadczyny odrzucono, bo rodzina chciała wydać Oktawię za kogoś bardziej majętnego. Jego karierę nabrała rozpędu, więc za drugim razem postanowiono, że do ślubu dojdzie. Oktawia i Aleksander małżeństwem byli 37 lat. Nie był łatwym człowiekiem (cierpiał na agorafobię oraz przeraźliwie bał się obłędu i choroby psychicznej, na którą cierpiał jego starszy brat Leon), dzielnie znosiła wszystkie dziwactwa męża, a on nazywał ją Lalunią, Taciunią albo Ptaszeczkiem. Potrafiła go trzymać w ryzach. Choć czasem wymykał się spod jej kontroli i wdawał się w romanse.

Była głową rodziny, powierniczką, radziła mężowi i była pierwszą czytelniczką jego prac, ale wakacje spędzali osobno. W 1912 r. krzyknął: „Laluniu umieram”. Nie dało się nic zrobić — Aleksander Głowacki znany jako Bolesław Prus zmarł. Oktawia przeżyła jeszcze 24 lata.

 

 

 

 

 

Skip to content