rp.pl
Piotr Jesionowski
PATORANKINGI POLSKIEJ EDUKACJI
Dopóki nie zdamy sobie sprawy, że presja narzucana na uczniów nijak się ma do mobilizowania i zachęcania do nauki oraz pogłębiania swojej wiedzy, dopóty raper Mata będzie miał materiał do kolejnych „Patointeligencji” – przekonuje nauczyciel i publicysta.
Kilkanaście dni temu na łamach miesięcznika „Perspektywy” opublikowany został najnowszy ranking szkół średnich. Najlepsze licea oraz technika w Polsce zostały sklasyfikowane odpowiednio według kryteriów osiągnięć swoich uczniów w olimpiadach przedmiotowych oraz według wyników maturalnych zarówno na poziomie podstawowym, jak i rozszerzonym.
Część szkół otrąbiła sukces pedagogiczny, część wpadła w panikę. Tylko czemu i komu takie rankingi mają służyć? I gdzie w nich jest uczeń? Ze swoimi zdolnościami, pasjami i potrzebami? Jak długo jeszcze będziemy tkwić w pseudoedukacji, która niczego młodym ludziom i Polsce nie oferuje. Co gorsza, coraz więcej odbiera.
Zacznijmy od tego, że jakościowe porównywanie szkół nie ma najmniejszego sensu, poza wymiarem czysto statystycznym. Jak porównać doskonale wyposażoną warszawską szkołę, do której zostali przyjęci najlepsi uczniowie, tacy, którzy od dziecka uczęszczają na dodatkowe zajęcia, do prowincjonalnego liceum na Suwalszczyźnie, gdzie zarówno dyrektor szkoły, nauczyciele, jak i sami uczniowie często borykać się muszą z problemami, o których inne nie mają nawet pojęcia.
NICZYM TRÓJKOWY TOP WSZECH CZASÓW
Oczywiste jest, że część szkół będzie przygotowywać przyszłych noblistów, a część zwykłych pracowników. I tak jak porównanie naukowca do urzędnika czy mechanika samochodowego nie ma żadnego sensu, tak i porównanie szkół, do których uczęszczali, jest bezcelowe.
Zarówno naukowiec, urzędnik, jak i właściciel małej firmy ma inne, równie ważne dla przyszłości kraju, cele. Będzie musiał radzić sobie we własnej rzeczywistości zawodowej, a jego sukces będzie zależał od zupełnie innych uwarunkowań ekonomicznych oraz społecznych. I tylko taki uczeń – wychowany do cnót, edukowany do wartości bycia dobrym rodzicem, pracownikiem, pracodawcą i obywatelem, w myśl pajdocentrycznej orientacji – tylko taki uczeń powinien być podmiotem dobrej edukacji.
W tworzeniu rankingów podobnych do tego z „Perspektyw”, w którym dodatkowo przyznawane są nagrody moralne w postaci złotej, srebrnej oraz brązowej tarczy, nie ma niczego złego, jeśli byłyby traktowane w sposób podobny chociażby do Topu Wszech Czasów Trzeciego Programu Polskiego Radia. W tym roku wygrała piosenka „Bohemian Rapsody”, za rok więcej głosów otrzyma „Brothers in Arms”, a jeszcze rok później „No Woman No Cry”. W Trójkowym rankingu chodzi bowiem wyłącznie o zabawę i spędzenie dnia na słuchaniu dobrej muzyki. Różnej muzyki. A po skończonej audycji i tak wszyscy wracają do swoich światów.
Niestety, po opublikowaniu rankingów edukacyjnych indywidualne światy wielu szkół zaczynają się przerażająco zmieniać. Znane są bowiem przypadki zwoływania specjalnych rad pedagogicznych, ponieważ pozycja danej szkoły obniżyła się w stosunku do roku poprzedniego o dwa miejsca. W praktyce oznacza to jednego olimpijczyka mniej lub minimalnie gorsze zdanie matury przez kilku uczniów.
A CO Z MARZENIAMI?
Nikogo nie interesują indywidualne możliwości i potrzeby młodego człowieka, każdorazowo inne. Niewielu aktywnie walczących o jak najwyższe miejsce rankingowe dyrektorów czy nauczycieli będzie chciało zrozumieć pozaszkolne pasje młodzieży, skoro mają one wpływ na obniżenie wyniku matury o 1 punkt procentowy. Niestety, takie sytuacje to norma wielu szkół.
W klasie 30-osobowej niemal zawsze będziemy mieli do czynienia z uczniami, którym zależy na jak najwyższym wyniku z egzaminu maturalnego chociażby z matematyki, ponieważ zdecydowali się na studia inżynierskie. Będą jednak i tacy, którzy swoją przyszłość będą wiązać z językiem angielskim i matematyka maturalna nie będzie dla nich kluczowym egzaminem, co więcej, spotkamy takich, którzy w swoich marzeniach i decyzjach widzą siebie na igrzyskach olimpijskich i chcą pływać na uczelniach amerykańskich albo australijskich, a do tego matematykę muszą po prostu zdać na 30 procent, tylko po to, by legitymować się średnim wykształceniem.
Niestety, nauczyciel rozliczany z wyniku maturalnego, który to znów wpływa na ranking „Perspektyw”, może chcieć przestać widzieć pasjonata językowego lub przyszłego medalistę mistrzostw świata. To przecież od tego, jaki wynik maturalny uzyska z jego przedmiotu, może zależeć jego pozycja w szkole.
W praktyce oznacza to zarzucanie każdego ucznia takimi samymi olbrzymimi obowiązkami szkolnymi, horrendalną ilością sprawdzianów i testów, tak aby końcoworoczne słupkowe podsumowanie wyników matur wypadło jak najlepiej. A jeśli słupek będzie wyżej niż inny, nauczyciel może poczuć sens swojej ciężkiej pracy. A uczeń i jego potrzeby? Został gdzieś tam sam, wtłoczony i zmielony przez statystyczne systemy. Złota tarcza rankingu „Perspektyw”? Pełen sukces.
Rysą na nieskazitelnym systemie jest jedynie krzyk o pomoc tysięcy młodych ludzi, którzy identyfikują się z tekstami młodego artysty Maty, twórcy „Patointeligencji”, ucznia szkoły złotorankingowej.
OSIEM GODZIN Z ŻYCIA
Nie jest tajemnicą, że wiele szkół – na szczęście jeszcze nie wszystkie – swoich sukcesów nie zawdzięcza ciężkiej pracy pedagogów. Kryteria przyjmowania uczniów do niektórych są tak wyśrubowane, że miejsca czekają tylko na najlepszych. Wielokrotnie zatem mamy do czynienia z sytuacją, że uczeń jest jedynie poinstruowany, czego i na kiedy ma się nauczyć, a nauczyciel nie przejmuje się jakością prowadzonych przez siebie zajęć. I mimo że postawienie takiej tezy będzie oburzało wielu dyrektorów i nauczycieli, to rodzice i uczniowie doskonale wiedzą, że takie są fakty. Uczeń musi znać materiał, a co jeśli nie jest w stanie opanować go samemu? Rynek korepetycji kwitnie w najlepsze.
Doszło zatem do paradoksalnej sytuacji, w której uczniowie przebywają jedynie w obowiązkowej szkole, wiedząc, że na płatnych „korkach” będą realizować program szkolny. Pytanie zatem brzmi: po co w ogóle jest szkoła?
Może lepiej byłoby subwencję oświatową przelewać na prywatne konta rodziców, aby to oni zapewnili edukację swoim dzieciom? I tak przecież płacą niemałe kwoty na pozaszkolne zajęcia. W jakim celu uczniowie mają marnować osiem godzin dziennie, skoro i tak muszą korzystać z systemu korepetycji do późnych godzin wieczornych, nie mając czasu na spotkania, koncerty, literaturę, sport?
CORAZ WIĘCEJ PRÓB SAMOBÓJCZYCH
Jakie skutki przynosi taki system szkole? Bardzo wymierne. Lepsze miejsca w rankingach, łatwiejsza młodzież, wyższe dodatki motywacyjne. A młody człowiek? Co obecny system gwarantuje młodym ludziom, którzy mają budować zamożność przyszłej Polski?
Nerwice szkolne, które są tak częste, i to już u uczniów szkół podstawowych, że psychologowie od lat biją na alarm. Stany lękowe i depresyjne wynikające z wyścigu szczurów, do którego zmuszani są uczniowie przez opisywany system, reprezentowany jednak przez bardzo konkretnych nauczycieli i dyrektorów na bardzo konkretnych lekcjach. Próby samobójcze tysięcy uczniów, którzy nie nadążają za oczekiwaniami szkoły i – co bardziej przerażające – rodziców. Czy wreszcie rezygnacje z pasji sportowych, muzycznych, plastycznych i setek innych tylko dla lepiej o 7 procent zdanego egzaminu maturalnego.
SAMI TO ZBUDOWALIŚMY
Za wszystkie te przewinienia, za które odpowiadają kolejne rządy, dyrektorzy, nauczyciele oraz rodzice, cenę płacą młodzi ludzie, a co za tym idzie – zapłaci przyszła Polska. Właśnie dziś, traktowani jak tryby machiny, która nie wiadomo czemu ma służyć, uczniowie tysięcy szkół zmarnują kolejny dzień na nudną polską szkołę, chcąc w niej jedynie przetrwać do wieczornych korepetycji.
Z pewnością służyć to będzie rankingom i zestawieniom. Jednak dopóki nie zdamy sobie sprawy, że poprzez presję narzucaną na wielu uczniów, presję, która nijak się ma do mobilizowania i zachęcania ucznia do nauki, do systematycznego, opartego na pasji i zainteresowaniach pogłębiania swojej wiedzy, tracimy kolejnego sportowca, malarza, nauczyciela, lekarza, prawnika czy wreszcie mądrego człowieka, dopóty raper Mata będzie miał materiał do kolejnych „Patointeligencji”. A oburzonych ekspresją młodego artysty zapraszam do wejrzenia w głąb siebie.
To my – politycy, ministrowie, dyrektorzy, nauczyciele oraz rodzice – stworzyliśmy potwora. I jeszcze codziennie go dokarmiamy, żerując na jego prawdziwych potrzebach, którymi z całą pewnością nie są rubryki najnowszego rankingu „Perspektyw”.
Autor jest publicystą, socjologiem, nauczycielem języka angielskiego w V LO w Koszalinie, właścicielem sieci szkół językowych na Pomorzu